Jesień patriarchy
G.G. Marquez
Matka odchodzi T.
Różewicz
Opowieść o Królu Pól
I.B. Singer
Błogosławieństwo ziemi K. Hamsun
Szerszeń E.L.
Voynich
Łucja i jej dzieci
M. Pruchniewski
Białe małżeństwo
T. Różewicz
Zabić drozda H.Lee
Opowieść o Królu Pól Isaac Bashevis Singer
Akcja toczy się w dobrze znanym świecie. Świecie, w którym można łatwo
rozpoznać Polskę przedhistoryczną, w momencie kształtowania się wczesnej
państwowości.
Powieść
Singera przynosi zupełnie inny obraz judaizmu niż „Sztukmistrz z Lublina”. Przede wszystkim
dlatego, że religia nie stanowi osi utworu, jest potraktowana jako ciekawostka,
obcy pierwiastek w świecie. Taką ciekawostką dla bohaterów powieści jest Ben
Dosa, którego wyznanie jest hermetyczne, „tylko dla wybranych”. Jego jedyny
przedstawiciel zachowuje swoją tożsamość, ale powoduje ono, że mężczyzna żyje w
izolacji, wraz z jego odejściem również judaizm odejdzie w zapomnienie. Kosoka,
tatarska niewolnica, która z miłości do Ben Dosy pragnie przyjąć jego wiarę,
musi przejść pół świata, by zostać Żydówką. Nie każdy jest gotowy na takie wyrzeczenia. Największą
wartością Żyda dla mieszkańców osady była jego użyteczność – uczy ich pisma,
szyje dla nich buty. Nie żyje tak, jak żyją oni – obserwują go, komentują,
korzystają z jego usług. Ale wciąż
pozostaje obcy.
Cybula
– przywódca Leśników, to zupełnie inna postać niż członkowie społeczności, z
której się wywodzi. Jest przykładem typowego protagonisty Singera – wciąż
poszukuje, zadając pytania, jakie zadawali sobie filozofowie, często zastanawia
się nad istotą świata, życia. Jest ciekawy
poglądów Ben Dosy, a także wiary, którą przyniesie biskup Mieczysław.
Powieść pokazuje zderzenie trzech religii, z których żadna nie jest
doskonała. Najwięcej miejsca Singer poświęca pogańskiej wierze w bóstwa natury.
To wiara pełna strachu, wydaje się okrutna (ofiary z ludzi), krwawa,
orgiastyczna. Judaizm jest reprezentowany przez Ben Dosę – niewolnika
żydowskiego, który mimo osamotnienia i oddalenia zachowuje wszelkie zasady swej
wiary, żyjąc według jej wyznaczników. Nikomu nie narzuca swej postawy, potrafi
jednak – przez wierność zasadom – pociągać innych przykładem. Ostatnia zaprezentowana
w powieści religia to chrześcijaństwo, reprezentowane przez biskupa
Mieczysława. Jest związane z władzą króla Jodły, dążącego do powołania jednego państwa, o retoryce
agresywnej, poświęcono mu zdecydowanie najmniej miejsca.
Według Cybuli jedynym pewnikiem dla wszystkich
jest Śmierć, to jedyne bóstwo objawiające swą obecność, jedyne, któremu warto
służyć. Istnieją różne możliwości egzystencji, żadna nie jest pewna, nie
rozwiązuje wątpliwości. Problemem ksiązki jest pytanie kim warto być – Żydem,
poganinem czy chrześcijaninem.
Cybula
zadaje sobie podobne pytania jak wielu ludzi, którzy przeżyli II Wojnę
Światową, jak Żydzi, którzy przetrwali obozy – dlaczego Bóg pozwala na krzywdę
i zło. Dla zbieracko-łowieckiej
społeczności Leśników orka jest gwałtem, dokonywanym na ziemi. Wszelkie nieszczęścia
– takie jak najazd Polaków, ludności rolniczej, to według nich efekt kary
surowych bóstw, które należy przebłagać krwawą ofiarą z człowieka. Ich życie
jest nomadyczne, nie chcą go zmieniać – a jednocześnie ich przywódca, Cybula, dostrzega
korzyści z uprawy ziemi – nie trzeba wtedy zabijać zwierząt.
W
świecie przedstawionym trudno dostrzec istnienie jakiegokolwiek bóstwa - jest on pełen okrucieństwa, gwałtów,
przemocy. Nic nie wskazuje ani na obecność
Boga Ben Dosy, ani Boga chrześcijan. Żadna religia nie ma w powieści prymatu.
Można wręcz stwierdzić, że Leśnicy szczęśliwsi byli w stanie pierwotnym –
wszystkie problemy zaczęły się w momencie, gdy ingerencja obcych narzuciła im
najpierw nową władzę i styl życia.
Szczęście
i istnienie Boga w świetle powieści nie są równoznaczne, to dwie różne sprawy
Ludzie są szczęśliwi na swoich warunkach, choć krążą po omacku po świecie.
Każdy z bohaterów jest zagubiony, przegrany – mimo pozorów szczęścia wciąż
odczuwają niedosyt i mają świadomość iluzoryczności. Cybula rozumie ten stan –
dlatego wierzy w śmierć, bo tylko ona wydaje mu się pewnikiem.
Jesień
patriarchy Gabriel Garcia Marquez
Narracja utworu jest specyficzna – w jednym
zdaniu może mówić zarówno główny bohater, jak i jego matka czy zupełnie
epizodyczna wieśniaczka. Zatarte są granice przestrzeni – pojawiają się ogólne
wskazówki określające atmosferę tropiku – i czasu, bliskiego nieskończoności.
Przeplatają się w powieści sceny realne i nierzeczywiste, wydarzenia
historyczne łączą się z fikcją.
Realizm magiczny ujawnia się między innymi
w obrazie zupełnie fantastycznej, surrealistycznej wręcz wizji dyktatorskiego
pałacu, w którym, obok przepysznych sprzętów, można zauważyć graty, obok
wystawnych uczt zwyczajne, kuchenne zajęcia. Wnętrze pałacu zapełniają
pałętające się wszędzie krowy i skrzeczące ptaki. Żyje w nim także generalski
harem, dziwki, żebracy czy trędowaci, urzędujący w pałacu bez żadnego szacunku
dla głównego lokatora. To bardziej scenografia teatralna, przypominająca nie
siedzibę władcy, a hałaśliwe targowisko.
Stanowi ona tło dla rządów – w których brak
jakiegokolwiek zaangażowania osobistego głównego bohatera. Dopiero pod koniec
powieści można dowiedzieć się, w jaki sposób generał – tylko raz wymieniony z
imienia – zdobył władzę i utrzymywał ją tak długo, że wydaje się to wręcz
wiecznością. Są podwładni, głównie wojskowi, zaś dyktator w momencie podejmowania
krytycznych decyzji zawsze jest nieobecny. Jednak to on pociąga za sznurki –
czytelnik nie wie jak i kiedy – a widoczny jest jedynie efekt działań.
Najlepiej przedstawia to moment, w którym bohater znajduje się w rękach
zbuntowanego przyjaciela – i to uzurpator zostaje ofiarą zamachu. Kto i jak go
przeprowadził, w jaki sposób dyktator dowiaduje się o spisku – jest dla
czytającego niejasne. Można dostrzec jedynie makabryczny efekt poczynań
samodzierżcy.
Dyktator jest obcy społeczeństwu, poza
momentami, gdy najdzie go ochota na bratanie się z ludem – dla ludu kończą się
te kaprysy tragicznie. Życie obywateli nigdy nie było tą stroną, którą oglądał
generał, dla narodu będący ledwie
wymysłem z wyobraźni, tyranem z dowcipów. Mimo to – i znów czytelnik nie
wie, w jaki sposób - potrafi nad nim doskonale panować.
Władza wydaje się być poza głównym
bohaterem, a jednak to on sprawuje ją w pełni i zawsze zwycięża. Marquez nie
analizuje mechanizmów rządzenia. Przedstawia postać genialnego manipulatora,
który przez całą epokę na wskroś poznał wszystkie tajniki władzy. Generał włada
przez ludzi – a jednocześnie ponad nimi, zawsze wyprzedza ich o krok a jego
poczynania sprawiają wrażenie, ze zna plany swych przeciwników zanim jeszcze
oni sami zaczną je realizować, a nawet pomyśleć o nich.
A jednocześnie bohater jest pełen lęków i
obaw – to wręcz podręcznikowa nerwica natręctw, gdy każdej nocy zasuwa drzwi
sypialni na trzy zasuwy, zamyka trzy zamki i kładzie się zawsze w ubraniu,
zawsze w tej samej pozycji. Zachowuje się niemal jak zwierzę, poddane
pierwotnym instynktom. Jednak to one w dużej mierze pozwalają mu przetrwać. Jest
też człowiekiem niesamowicie wręcz samotnym, z nikim nie dzielącym swoich
problemów. Dyktator nie ma zaufanej osoby, bo ta zawsze może okazać się
wrogiem.
Działania generała wydaja się być niekiedy
zupełnie irracjonalne – woli podjąć je tylko dlatego, by jego potencjalni
przeciwnicy nie wyprzedzili go, nie osłabili. Aby zamach nie umniejszył jego
dyktatorskiej potęgi. Obsesyjne myśli o tym, w jaki sposób zginą jego
najbliżsi, nie zaznaje chwili spokoju aż wreszcie podejmuje decyzję „aby
uśmierzyć ów niepokój”. Paranoja bohatera sięga zenitu w momencie gdy
zagrodzeniem staje się dla niego własna rodzina, której zaczyna się obawiać
jako potencjalnych uzurpatorów.
Jedyną osobą, jakiej wierzy bezgranicznie i
której ufa, jest matka, Benediction Alvarado – bo tylko ona nie chce ani umniejszać jego władzy,
ani kontrolować syna. Jedyne, co robi, to troszczy się o niego. Opieka nad
umierającą odsłania ludzkie oblicze generała, syna, cierpiącego na patologiczny
kompleks Edypa, który tak naprawdę nigdy nie dorósł.
Marquez nie podaje odpowiedzi na pytania
polityczne – jak uniknąć niebezpieczeństwa dyktatury czy usunąć tyrana, co
zrobić z odzyskaną wolnością. W momencie
uwolnienia się od władzy dyktatora nie ma pewności, co robić dalej – jest tylko
niedowierzanie i wątpliwość, czy na pewno nieobliczalny czas wieczności dobiegł
końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz