Lektury 2012/2013



Jesień patriarchy G.G. Marquez

Matka odchodzi T. Różewicz

Opowieść o Królu Pól I.B. Singer

Błogosławieństwo ziemi  K. Hamsun

Szerszeń E.L. Voynich

Łucja i jej dzieci M. Pruchniewski

Białe małżeństwo T. Różewicz

Zabić drozda H.Lee




 Opowieść o Królu Pól  Isaac Bashevis Singer

     Akcja toczy się w dobrze znanym świecie. Świecie, w którym można łatwo rozpoznać Polskę przedhistoryczną, w momencie kształtowania się wczesnej państwowości.

     Powieść Singera przynosi zupełnie inny obraz judaizmu niż  „Sztukmistrz z Lublina”. Przede wszystkim dlatego, że religia nie stanowi osi utworu, jest potraktowana jako ciekawostka, obcy pierwiastek w świecie. Taką ciekawostką dla bohaterów powieści jest Ben Dosa, którego wyznanie jest hermetyczne, „tylko dla wybranych”. Jego jedyny przedstawiciel zachowuje swoją tożsamość, ale powoduje ono, że mężczyzna żyje w izolacji, wraz z jego odejściem również judaizm odejdzie w zapomnienie. Kosoka, tatarska niewolnica, która z miłości do Ben Dosy pragnie przyjąć jego wiarę, musi przejść pół świata, by zostać Żydówką.  Nie każdy jest gotowy na takie wyrzeczenia. Największą wartością Żyda dla mieszkańców osady była jego użyteczność – uczy ich pisma, szyje dla nich buty. Nie żyje tak, jak żyją oni – obserwują go, komentują, korzystają z jego usług.  Ale wciąż pozostaje obcy.

     Cybula – przywódca Leśników, to zupełnie inna postać niż członkowie społeczności, z której się wywodzi. Jest przykładem typowego protagonisty Singera – wciąż poszukuje, zadając pytania, jakie zadawali sobie filozofowie, często zastanawia się nad istotą świata, życia. Jest ciekawy  poglądów Ben Dosy, a także wiary, którą przyniesie biskup Mieczysław.

    Powieść pokazuje zderzenie trzech religii, z których żadna nie jest doskonała. Najwięcej miejsca Singer poświęca pogańskiej wierze w bóstwa natury. To wiara pełna strachu, wydaje się okrutna (ofiary z ludzi), krwawa, orgiastyczna. Judaizm jest reprezentowany przez Ben Dosę – niewolnika żydowskiego, który mimo osamotnienia i oddalenia zachowuje wszelkie zasady swej wiary, żyjąc według jej wyznaczników. Nikomu nie narzuca swej postawy, potrafi jednak – przez wierność zasadom – pociągać innych przykładem. Ostatnia zaprezentowana w powieści religia to chrześcijaństwo, reprezentowane przez biskupa Mieczysława. Jest związane z władzą króla Jodły, dążącego do  powołania jednego państwa, o retoryce agresywnej, poświęcono mu zdecydowanie najmniej miejsca.

   Według Cybuli jedynym pewnikiem dla wszystkich jest Śmierć, to jedyne bóstwo objawiające swą obecność, jedyne, któremu warto służyć. Istnieją różne możliwości egzystencji, żadna nie jest pewna, nie rozwiązuje wątpliwości. Problemem ksiązki jest pytanie kim warto być – Żydem, poganinem czy chrześcijaninem.

     Cybula zadaje sobie podobne pytania jak wielu ludzi, którzy przeżyli II Wojnę Światową, jak Żydzi, którzy przetrwali obozy – dlaczego Bóg pozwala na krzywdę i zło.  Dla zbieracko-łowieckiej społeczności Leśników orka jest gwałtem, dokonywanym na ziemi. Wszelkie nieszczęścia – takie jak najazd Polaków, ludności rolniczej, to według nich efekt kary surowych bóstw, które należy przebłagać krwawą ofiarą z człowieka. Ich życie jest nomadyczne, nie chcą go zmieniać – a jednocześnie ich przywódca, Cybula, dostrzega korzyści z uprawy ziemi – nie trzeba wtedy zabijać zwierząt.  

     W świecie przedstawionym trudno dostrzec istnienie jakiegokolwiek bóstwa  - jest on pełen okrucieństwa, gwałtów, przemocy.  Nic nie wskazuje ani na obecność Boga Ben Dosy, ani Boga chrześcijan. Żadna religia nie ma w powieści prymatu. Można wręcz stwierdzić, że Leśnicy szczęśliwsi byli w stanie pierwotnym – wszystkie problemy zaczęły się w momencie, gdy ingerencja obcych narzuciła im najpierw nową władzę i styl życia.

 Szczęście i istnienie Boga w świetle powieści nie są równoznaczne, to dwie różne sprawy Ludzie są szczęśliwi na swoich warunkach, choć krążą po omacku po świecie. Każdy z bohaterów jest zagubiony, przegrany – mimo pozorów szczęścia wciąż odczuwają niedosyt i mają świadomość iluzoryczności. Cybula rozumie ten stan – dlatego wierzy w śmierć, bo tylko ona wydaje mu się pewnikiem.


Jesień patriarchy Gabriel Garcia Marquez   


    Narracja utworu jest specyficzna – w jednym zdaniu może mówić zarówno główny bohater, jak i jego matka czy zupełnie epizodyczna wieśniaczka. Zatarte są granice przestrzeni – pojawiają się ogólne wskazówki określające atmosferę tropiku – i czasu, bliskiego nieskończoności. Przeplatają się w powieści sceny realne i nierzeczywiste, wydarzenia historyczne łączą się z fikcją.

    Realizm magiczny ujawnia się między innymi w obrazie zupełnie fantastycznej, surrealistycznej wręcz wizji dyktatorskiego pałacu, w którym, obok przepysznych sprzętów, można zauważyć graty, obok wystawnych uczt zwyczajne, kuchenne zajęcia. Wnętrze pałacu zapełniają pałętające się wszędzie krowy i skrzeczące ptaki. Żyje w nim także generalski harem, dziwki, żebracy czy trędowaci, urzędujący w pałacu bez żadnego szacunku dla głównego lokatora. To bardziej scenografia teatralna, przypominająca nie siedzibę władcy, a hałaśliwe targowisko.

    Stanowi ona tło dla rządów – w których brak jakiegokolwiek zaangażowania osobistego głównego bohatera. Dopiero pod koniec powieści można dowiedzieć się, w jaki sposób generał – tylko raz wymieniony z imienia – zdobył władzę i utrzymywał ją tak długo, że wydaje się to wręcz wiecznością. Są podwładni, głównie wojskowi, zaś dyktator w momencie podejmowania krytycznych decyzji zawsze jest nieobecny. Jednak to on pociąga za sznurki – czytelnik nie wie jak i kiedy – a widoczny jest jedynie efekt działań. Najlepiej przedstawia to moment, w którym bohater znajduje się w rękach zbuntowanego przyjaciela – i to uzurpator zostaje ofiarą zamachu. Kto i jak go przeprowadził, w jaki sposób dyktator dowiaduje się o spisku – jest dla czytającego niejasne. Można dostrzec jedynie makabryczny efekt poczynań samodzierżcy.

    Dyktator jest obcy społeczeństwu, poza momentami, gdy najdzie go ochota na bratanie się z ludem – dla ludu kończą się te kaprysy tragicznie. Życie obywateli nigdy nie było tą stroną, którą oglądał generał, dla narodu będący ledwie wymysłem z wyobraźni, tyranem z dowcipów. Mimo to – i znów czytelnik nie wie, w jaki sposób - potrafi nad nim doskonale panować.

    Władza wydaje się być poza głównym bohaterem, a jednak to on sprawuje ją w pełni i zawsze zwycięża. Marquez nie analizuje mechanizmów rządzenia. Przedstawia postać genialnego manipulatora, który przez całą epokę na wskroś poznał wszystkie tajniki władzy. Generał włada przez ludzi – a jednocześnie ponad nimi, zawsze wyprzedza ich o krok a jego poczynania sprawiają wrażenie, ze zna plany swych przeciwników zanim jeszcze oni sami zaczną je realizować, a nawet pomyśleć o nich.

    A jednocześnie bohater jest pełen lęków i obaw – to wręcz podręcznikowa nerwica natręctw, gdy każdej nocy zasuwa drzwi sypialni na trzy zasuwy, zamyka trzy zamki i kładzie się zawsze w ubraniu, zawsze w tej samej pozycji. Zachowuje się niemal jak zwierzę, poddane pierwotnym instynktom. Jednak to one w dużej mierze pozwalają mu przetrwać. Jest też człowiekiem niesamowicie wręcz samotnym, z nikim nie dzielącym swoich problemów. Dyktator nie ma zaufanej osoby, bo ta zawsze może okazać się wrogiem.

    Działania generała wydaja się być niekiedy zupełnie irracjonalne – woli podjąć je tylko dlatego, by jego potencjalni przeciwnicy nie wyprzedzili go, nie osłabili. Aby zamach nie umniejszył jego dyktatorskiej potęgi. Obsesyjne myśli o tym, w jaki sposób zginą jego najbliżsi, nie zaznaje chwili spokoju aż wreszcie podejmuje decyzję „aby uśmierzyć ów niepokój”. Paranoja bohatera sięga zenitu w momencie gdy zagrodzeniem staje się dla niego własna rodzina, której zaczyna się obawiać jako potencjalnych uzurpatorów.

   Jedyną osobą, jakiej wierzy bezgranicznie i której ufa, jest matka, Benediction Alvarado – bo  tylko ona nie chce ani umniejszać jego władzy, ani kontrolować syna. Jedyne, co robi, to troszczy się o niego. Opieka nad umierającą odsłania ludzkie oblicze generała, syna, cierpiącego na patologiczny kompleks Edypa, który tak naprawdę nigdy nie dorósł.

   Marquez nie podaje odpowiedzi na pytania polityczne – jak uniknąć niebezpieczeństwa dyktatury czy usunąć tyrana, co zrobić z odzyskaną wolnością.  W momencie uwolnienia się od władzy dyktatora nie ma pewności, co robić dalej – jest tylko niedowierzanie i wątpliwość, czy na pewno nieobliczalny czas wieczności dobiegł końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz